czwartek, 18 grudnia 2008

Piąta lekcja indywidualna i tym razem regres...

Po ostatniej dość optymistycznej lekcji miałam niemałą nadzieję na kolejny, choć malutki, krok naprzód. Niestety, tym razem go nie było, a wręcz był krok w tył. Znów nie da się zrobic absolutnie nic, ze stanięciem na wyspie włącznie. Dał się z niemałym trudem namówić na dosłownie pare momentów jakiejkolwiek interakcji, ale wyłącznie na swoich warunkach - tzn. co sekunde zrywając kontakt, uciekając, wywalając się z butami w górze itp. I to nie to, że nie jest zainteresowany kontaktem - owszem poprzewalać po Nauczycielu to by się chciał. Ale nie robic coś stresującego, jak na przykład stanięcie na wyspie. Więc nie chodzi o to, że sama osoba Nauczyciela go tak stresuje, że uniemożliwia mu skupienie się na zadaniu. No i pięknie uruchomił się mechanizm obronny pt. tak naprawdę, to mi na tych skrzypcach wcale nie zależy, właściwie wcale ich nie chcę. Tym sposobem ma z głowy staranie się i ewentualna porażkę - bo przeciez nic przegrać nie może... Niestety mechanizm obronny pt. "nie zależy mi" ma chyba wbudowany, bo opanowany perfekcyjnie niemal od urodzenia :-( Nagrodami w formie naklejek oczywiscie jest równie mało zainteresowany. Jakis tam cień zainteresowania okazuje, ale właśnie cień, nie wystarczający do zachęcenia go do jakiegokolwiek działania. Problems, problems, problems...

Brak komentarzy: