piątek, 19 grudnia 2008

Lekcja grupowa i koniec pierwszego miesiąca nauki

Miałam tu umieścic dość optymistyczny wpis o tym, czego Emiś sie nauczył w ciągu pierwszego miesiąca, takie podsumowanie. Ale nie umieszczę, ponieważ nie wiem, czy w ogóle będą jakieś następne miesiące... Nastrój mam taki lekko depresyjny, bo EMis obecnie stanowczo i bardzo wyraźnie na skrzypcach grac po prostu nie chce. Zapiera się, że on nie chce skrzypiec, nie chce grać, nie chce mieć z tym w ogóle nic wspólnego :-( W takim układzie motywowanie go do jakichkolwiek ćwiczeń tym, że bedzie mógł miec własne skrzypce, albo, że będzie mógł sam grać jest oczywiście strzelaniem sobie w stopę. Mam wrażenie, że zaczął traktować skrzypce jak wyrafinowana torturę i sama myśl o tym wywołuje w nim protest. Na dodatek nie widzę nic, co by to spowodowało, żadnej konkretnej rzeczy, czegoś, co by miało jakieś decydujące znaczenie - po prostu krok po kroku zbudował w sobie takie kamienne przekonanie, że skrzypce sa złe. I tyle. Czuje sie z tym fatalnie i on najwyraźniej też. Co ciekawe, czasem sam prosi o włączenie płyty w samochodzie. Albo sam przychodzi i prosi o włączenie filmików z grającymi dziećmi na Youtube. Ostatnio po obejrzeniu któregos z filmików (sam poprosił o puszczenie) natychmiast obronnym tonem zadeklarował "ja nie chce grać!". Powiedziałam, "jak nie będziesz chciał, to nie będziesz, przecież nikt cie nie zmusza". A na to Emis zadolonym tonem osoby, która znalazła rozwiązanie "mama zmusza Adzię" (znaczy, że ją mam zmuszać, a nie jego...).

Wczorajsza lekcja grupowa to właściwie temat nieistniejacy, bowiem w 3/4 spędziłam ją na rozmowie z Nauczycielem o tym, jak do Emisia podejść i co zmienić w naszym podejściu, żeby jakoś zejść z tej równi pochyłej, na jakiej się, mam wrażenie, znaleźliśmy. Równia pochyła dotyczy oczywiści entuzjazmu Emisia dla gry na skrzypcach, czy w ogóle jakiegokolwiek z nimi kontaktu. A Emiś w tym czasie, puszczony samopas, po prostu sie bawił. Pod koniec zajęć posiedziałam z nim, nie nakłaniając do nieczego specjalnie. Cos tam pewnie usłyszał, wiekszości nie. Uznałam, że nie ma sensu naciskać, bo to wywołuje coraz gorszy skutek...

A wnioski z rozmowy z Nauczycielem są takie, że coś zmienić z całą pewnością musimy. Urodziło sie parę pomysłów, jak zabranie Adelci na lekcję razem z Emisiem lub nawet zamiast niego (jako czynnika rozpraszającego, lub wręcz przeciwnie - skupiającego uwage na skrzypcach (hmmm, staram się co prawda niwelować, a nie podsycać rywalizację pomiędzy rodzeńśtwem, ale tu jestem gotowa poświęcić ideę ;-) Albo moje pójście na lekcję bez zabierania Emisia. Może bardziej atrakcyjne nagrody na lekcji. Jakies zmiany w sposobie ćwiczenia w domu, nie wiem jeszcze tak naprawdę jakie, muszę się nad tym dobrze zastanowić. Pewnie czuje się tym zbyt przytłoczony, chociaż bardzo się staram nie pokazywać mu specjalnych oczekiwań... A ja nie jestem mistrzynia zamieniania każdego zajęcia w zabawę, niestety. A jak to nie da żadnych efektów, to zupełną rezygnację z zajęć indywidualnych, tak, by chodził tylko na grupowe, może do dwóch różnych grup, żeby to było co tydzień, a nie co dwa (bo tylko o to jedno zawsze dopytuje i to go podnieca - "czy będzie duzo dzieci?").

Nie wiem, czy to dobrze, że przed nami taka duża przerwa, czy wręcz przeciwnie. Potrafię sobie wyobrazic zarówno bardzo pozytywny, jak i bardzo negatywny efekt.

Brak komentarzy: