piątek, 12 grudnia 2008

Lekcja dla rodziców, bez Emisia

Nasz Nauczyciel zaprosił mnie na lekcję dla rodziców innej grupy, odbywajaca sie równolegle z jej lekcją grupową. No to poszłam, Emisia zostawiajac w domu, w dodatku w nieświadomości, bo by mi nie darował, ze poszłam tam, gdzie "duzo dzieci będzie" nie zabierając go ze sobą.

Lekcja bardzo intensywna, strasznie dużo utworów było i to w szysbkim dośc tempie - gdzies w połowie bufor mi się zdecydowanie przepełnił i sie pogubiła (tzn. w momencie, gdy skończyły sie utwory, które juz grałam). Do tego przekonałam się, że jestem potwornie wrażliwa na rozproszenia. Kompletnie gubiłam sie w utworach, które juz znam dobrze i w domu wykonuje bezbłędnie wiele razyz rzędu, nawet w Kurkach (!). Do automatyzacji jeszcze mi bardzo, bardzo daleko. Grajacy obok ludzie, mimo, ze graja to samo, przeszkadzają mi, sam fakt, ze musze grac w tym samym tempie, co oni (chociaz nie jest inne od tego, w którym gram w domu) powoduje, ze gubię rytm albo palce. Bardzo dziwne doswiadczenie. W sumie chyba pierwszy raz w życiu grałam z kimś obok, obojętnie na czym. No i ten stały stres, że nie bedę wiedziała, kiedy zacząć. Całe zycie zastanawiam się, skąd ludzie wiedzą, ze to już - bo ja, jak jest dobrze, to orientuję sie chwilę później, ze to juz minął ten moment ;-) No ale nic, trzeba ćwiczyć, ćwiczyc i ćwiczyć.... Pocieszam się, że ja gram od miesiąca, a niektórzy z grupy i dwa lata.

Natomiast z nowymi utworami po prostu się zderzyłam, a konkretnie, po raz kolejny zresztą, z ogromną różnicą pomiędzy moimi mechanizmami uczenia się, a sposobem wprowadzania materiału przez Nauczyciela. Na lekcjach indywidualnych mam dokładnie to samo, ale tempo jest jednak troche mniejsze i mam duzo czasu na dopytanie, tu tego czasu nie było. Nie wiem dokładnie, na czym to polega, bo widze wewnętrzna logike w sposobie uczenia naszego Nauczyciela i sposób dzielenia materiału na małe kawałki - ale widzę to dopiero po fakcie, jak już opanuję całość. Bo w trakcie te małe kawałki kompletnie mi sie nie układają, nie tylko w całość, ale nawet każdy z osobna. Gubię się, mylę, nie potrafię przewidzieć, co będzie za chwilę, co powinnam zagrać i dlaczego. I nieodmiennie z lekcji wychodze z całkowitym misz-maszem zamiast obrazu utworu. Po czym otwieram zeszyt, w którym jest rozpisany na palce i w ciągu jednego przegrania go w całości układa mi się wszystko i mogę zacząć ćwiczyc kawałki, rozbierając go sobie w zupełnie inny sposób niz na lekcji. Czyżbym funkcjonowała przy uczeniu się o tyle inaczej niż przeciętny człowiek? W sumie nigdy nie miałam ambicji byc normalną...

Brak komentarzy: