niedziela, 7 grudnia 2008

Tydzień trzeci - koncert dzieci Suzuki

Dziś pojechaliśmy na mały koncert dzieci Suzuki z naszej szkoły, jaki odbywał sie przy okazji imprezy miejskiej w centrum handlowym. Niestety Emisiowy humor od rana nie należał do tych najbardziej wystrzałowych, a fakt, ze organizacja była pod zdechłym Azorkiem i dzieci ze skrzypcami musiały czekac ok. pół godziny (a my z nimi oczywiscie) nie poprawił bynajmniej sytuacji. Emis zdążył sie rozmarudzic totalnie, choć potem, juz w trakcie koncertu, nawet nie było najgorzej, słuchał i patrzył. Najbardziej podobały mu sie utwory, które już zna, co było do przewidzenia. Śmieszne, że dopytywał, które gram (czyli nie kojarzy, które zna tylko z płyty).

Na koniec był króciutki pokaz sztucznych ogni, które doprowadziły Emisia do histerii... a mysleliśmy, ze to mu sie spodoba... ech...

W drodze powrotnej puściliśmy płytę i Emiś twierdził, że "dzieci gjały" przy kazdym kolejnym utworze (co nie było prawdą, ale nie kłóciliśmy sie ;-) Generalnie fakt, ze dzieci grają, a zwłaszcza, że dużo dzieci, robi na nim nadal wrażenie. Powiedzielismy mu, ze te dzieci kiedys tez nie umiały grać. Baaardzo się zdziwił. A juz informacja, że kiedyś przyszły do szkoły i nie umiały zupełnie nic, nawet nie wiedziały, jak się staje na wyspie, wydała mu się tak absurdalna, że wręcz go rozśmieszyła ;-)

Brak komentarzy: