Wczoraj Emiś wstał wyraźnie podziębiony. Nie całkiem chory, ale jednak. Zastanawialiśmy się ciężko, czy go wyciągać z domu, czy od razu uznać za chorego - ale akurat miał i zajęcia grupowe i indywidualne z pedagogiem + logopedę, w dodatku na zajęciach mieli robic coś, na co się strasznie napalił tydzień temu. No i lekcja skrzypiec do tego. Mimo przeziębienia humor miał świetny, śniadanie zjadł z apetytem i dopytywał, czy pojedziemy. No to spluwając przez lewe ramię pojechałam, zakładając, że nawet, jeśli się całkiem rozłozy, to dopiero wieczorem, a ostatnie godziny dobrego samopoczucia trzeba wykorzystać. No i wyruszyliśmy.
Emiś był w tak świetnym humorze i tak kooperatywnym nastroju, jaki nie zdarzył się od miesięcy chyba. Wszystkie zajęcia w OWU przebiegły super, wszystkie kolejne osoby nie mogły sie go nachwalić, jak wspaniale pracował i zachowywał się. O dziwo żadnych protestów, marudzenia, no po prostu cud-miód. Na hasło, ze teraz pojedziemy na skrzypce też protestów nie było. Po prostu wzór kooperacji.
Byłam bardzo ciekawa, czy po ostatniej lekcji grupowej, na której sam z siebie stawał na wyspie EMis odważy się stanąć na niej takze będąc sam na sam z Nauczycielem. I szczerze mówiąc byłam przekonana, że nie, bo to jednak co innego stanąć samemu, gdy ma sie wrażenie, że nikt nie patrzy, a co innego tak specjalnie. Przyszliśmy pare minut wczesniej i nawet namówiłam Emisia, zeby stanął na wyspie póki "pama" nie ma - i dał sie namówić, na moment stanął, choć niezbyt chętnie. Ale i tak byłam zadowolona, że się odważył i szczerze mówiac myślałam, że to będzie koniec, jeśli chodzi o sukcesy w dniu dzisiejszym. Tymczasem EMis zaskoczył mnie całkowicie.
Od początku lekcji nie mógł sie doczekać, kiedy pokaże Nauczycielowi "buzie" czyli swój zeszyt z zapisem cwiczeń (zaznaczanym buziami). Pokazał. Zgodził się stanąć na wyspie :-0I to nie raz, a kilka razy, w dodatku starając się równo dopasować stopy (co prawda okazało się, że buty mu przeszkadzają i je zdjął ;-) - to efekt cwiczenia w domu wyłącznie boso). I stawać w pozycji do grania też się zgadzał. Okazało się co prawda, że kłaniać się nie umie i w życiu tego nie robił ;-) i kompletnie nie umie klasnąć w ręce, ale co tam, może nastepnym razem będzie jednak umiał. Dał się też namówić na zabawę w "haczyki" z palców i całkiem długo był w nią zaangażowany. Dostał dwie naklejki i był z siebie bardzo dumny.
Co więcej, nie tylko się zgodził na jakąś interakcję z Nauczycielem, ale nawet dwa razy przyszedł się na nim uwiesić :-0 Byłam w szoku. No w każdym razie myślę, że można powiedzieć, ze mamy przełom - nawet, jeśli dalej będzie opór przy różnych ćwiczeniach (bo będzie na pewno), to juz bez tego stresu, co na początku.
Dostaliśmy nową książkę i płytę do ćwiczeń "Step by step", w której wszystko, co w materiale Suzuki jest, jest rozbite na maleńkie, mikroskopijne wręcz kawałki - co Emisiowi jest bardzo potrzebne, bo on musi być absolutnie pewien, że to, co zamierza zrobić, potrafi zrobić dobrze. Niestety, jeszcze ćwiczeń nie zaczęliśmy. Bowiem - zgodnie w sumie z moimi przypuszczeniami (choć nie spodziewałam się, ze będzie tak ostro)- Emiś, który jeszcze po powrocie ze szkoły Suzuki tryskał humorem i energią kilka godzin później po prostu się rozłożył. 40 stopni gorączki (on niestety łatwo i wysoko gorączkuje) i leży jak meduza na piasku. Nie je, nic go nie interesuje, choruje i tyle. Zatem zgodnie z regułą "you practice every day you eat" - nie ćwiczymy ;-) Mam nadzieję, że będzie jak zwykle, czyli 3 dni gorączki i zacznie dochodzić do siebie. Trochę mam wyrzuty sumienia, że go jednak wywlekłam z domu (gdybym wiedziała, że aż tak się rozchoruje, to by na pewno został w domu) - ale z drugiej strony strasznie się cieszę, że jednak byliśmy, bo za tydzień to by nie było to samo. Teraz, po poprzedniej lekcji grupowej i po niedzielnym koncercie Emiś był naładowany pozytywną energią i najwyraźniej gotów do jakiejś zmiany nastawienia. Za tydzień by zdążył zapomnieć. Teraz mam tylko nadzieję, że mu szybko przejdzie, bo strasznie jest biedny.
Phantom Phone Call by Tim O'Brien
15 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz