Mały jubileusz nam sie zrobił, to już dziesiąta lekcja. Ale nie wypadła jakoś jubileuszowo. W Szkole Suzuki czuc juz przedwarsztatową, lekko nerwową atmosferę. Emiś po wczorajszym powrocie z ferii poszedł spać wyjątkowo późno, po dziewiątej (zwykle o ósmej, a zdarza się i o siódmej). Wstał o mniej więcej normalnej porze,odpusciliśmy sobie pierwsze zajęcia w OWU i pojechalismy dopiero do logopedy. A potem od razu na lekcje skrzypcową, bo udało nam sie umówic na wcześniejszą godzinę (błogosławieństwo, bo normalnie mieliśmy ok. 1,5 godziny do zmarnowania, co łatwe nie było nigdy, a od kiedy w OWU zlikwidowali basen z piłkami, zrobiło sie okropnie wręcz trudne). Emiś w nastroju takim raczej średnim, ale jakos tam funkcjonował, do Szkoły Suzuki przyszedł całkiem dziarsko i pełen energii. Niestety, byliśmy kwadrans za wczesnie, a w dodatku Nauczyciel pare minut sie spóźnił, co nigdy się nie zdarza - a w ciągu tych ok. 20 minut Emis ze stanu dziarskiego zainteresowania i niezłej koncentracji przeszedł do wywalania sie na podłogę z nieodłącznym kciukiem w ustach (oznaka zmeczenia, stresu, obawy, zawstydzenia i właściwie czegokolwiek negatywnego).
Lekcja, jak na to, przebiegła nawet nie najgorzej, ale odloty uwagi miał duże i szło mu dużo mniej sprawnie niż w czasie poprzednich dwóch lekcji. Nauczyciel ćwiczył z nim głównie samodzielne przemieszczanie skrzypiec pomiędzy pozycja do ukłonu a pozycja do grania (w tym "daszki") i mam wrażenie, że faktycznie mu to pomogło - jakoś pewniej zaczął te skrzypce chwytać. Chociaż smyczek nadal mu zawadza.
No a ja znów nie grałam wcale i chyba to lepiej, bo moje skrzypce na ferie nie pojechały (sąsiedzi z pensjonatu mogliby może niekoniecznie być zachwyceni moimi niewątpliwymi postępami w wykonywaniu "Misiów" :-) W efekcie nie grałam 4 dni wcale, a poprzednie dwa bardzo mało. Jak tak dalej pójdzie to moja wspaniale się zapowiadająca kariera skrzypcowa nigdy się nie rozwinie :-)))
A po lekcji wyszło, że to po prostu niedospanie tak się odbiło, bo prawie natychmiast po wejściu do samochodu zasnął jak kamień, co mu się prawie nie zdarza.
Phantom Phone Call by Tim O'Brien
15 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz