środa, 28 stycznia 2009

Dziewiąta lekcja - SKRZYPCE!!!

Rozbijania banku ciąg dalszy - po tygodniu naprawdę ładnych, choć zwykle króciutkich ćwiczeń ze smyczkiem ze smyczkiem Emiś dostał SKRZYPCE. No i znów okazało sie, ze Emiś pracował pięknie całą calutką lekcję, z bardzo krótkimi momentami zniżki formy (i na moje granie w ogóle nie wystarczyło już czasu ;-) Zapewne gdyby nie nadchodzące warsztaty cały proces potrwałby dłużej, tzn. pewnie jeszcze z co najmniej tydzień miałby sam smyczek, a potem tylko skrzypce bez smyczka, ale dostał jednak jedno i drugie - z nadzieja, ze nauczy sie samoobsługi instrumentowej na tyle, zeby móc uczestniczyć w warsztatach.

Na lekcji uczył się trzymania skrzypiec brodą, wkładania, wyjmowania, trzymania pod pachą itd itp. I naprawdę dobrze mu szło, wręcz nadspodziewanie dobrze. Nasze ćwiczenia z tekturowym pudełkiem w roli skrzypiec zaprocentowały - detale sa oczywiscie do dopracowania, ale ogólną zasadę już zna i sam stosuje (np. wie, że nie może podnieść głowy, bo skrzypce spadną). A jak ślicznie smyczek chwytał! Mam wrażenie, ze przychodzi mu to łatwiej niż mnie na początku.

Przyniesienie do domu skrzypiec nie było juz najwyraźniej takim wydarzeniem, jak przyniesienie smyczka tydzień wcześniej (choć dumny był oczywiście bardzo). Poobnosił, owszem, wyjmował i wkładał, ale już bez tej ekscytacji. Ciekawa jestem, na ile mu wystarczy napędu emocjonalnego do ćwiczeń :-) A napęd bedzie potrzebny, bo wybieramy sie na ferie - i skrzypce oczywiście pojadą, ale na pewno ćwiczenia w obcym miejscu w mało komfortowych, a za to mocno rozpraszających warunkach będą utrudnione.

Brak komentarzy: