wtorek, 20 stycznia 2009

Ósma lekcja indywidualna - SMYCZEK!

No dzisiaj to rozbiliśmy bank. Zapowiedziałam Emisiowi, zgodnie z tym, co w zeszłym tygodniu ustalilismy, ze pierwsza część lekcji bedzie dla niego, a jak sie skończy, to będzie lekcja mamy, a on już nie będzie musiał nawet słuchać. Zakładałam, że "jego" lekcja potrwa 5, no móze 10 minut. Idea mu się spodobała. Nie wiem, czy to tak podziałało, czy dołożyła się dobra konfiguracja gwiazd, ale Emis dziś był tak kooperatywny i zaangazowany, jak tylko mozna sobie wyobrazic. Angażował się w kolejne ćwiczenia, z zaledwie krótkimi momentami "odlotów" dla rozładowania przez bite pół godziny. Bez namawiania, przechytrzania itp. No i na końcu dostał SMYCZEK. Z FUTERAŁEM. I dużo nowych fajnych ćwiczeń z tymże smyczkiem i bez. Owszem, mieliśmy potem pewna awarię związana z tym, ze uważał, że należą mu się też skrzypce, ale jakoś się pogodził z faktem, że skrzypce jeszcze nie. A jak sie strasznie napalił, gdy mu powiedziałam, że teraz, na lekcjach grupowych gdy beda jakies ćwiczenia ze smyczkiem, też będzie mógł je robić! Przy okazji okazało się, że bycie w centrum uwagi od poczatku lekcji jest nagrodą, najwyraźniej znacznie bardziej motywującą niż naklejki (o naklejkach za pracę domową najzwyczajniej w świecie zapomniał, choć wcześniej mówiliśmy, że jak pokaże Nauczycielowi zeszyt, to je dostanie). Wziął, owszem. Ale nie przejął sie specjalnie. Rozpoczecie lekcji od Emisia było z pewnościa dobrym pomysłem, byc może juz poprzednich parę lekcji wyglądałoby inaczej, gdyby tak się zaczęły?

Tym sposobem wykorzystał cały calutki czas lekcji. Nie myślałam, że do tego dojdzie w tej pięciolatce ;-) No i na moje granie nie zostało juz czasu, choć dla porządku miałam zagrać jedną rzecz. Przyznałam się do męczenia misiów. Nauczyciel poprosił, żebym zagrała oweż. Zagrałam, myląc sie zaledwie cztery razy, co jest wynikiem wręcz świetnym jak na te okoliczności :-) Ale ja je wykończę. W domu na ok. 20 powtórzeń z 4-5 razy udało mi się zagrać bez potknięcia. Czyli średnia rośnie. Gdybym zagrała codziennie średnio 25 razy, to do następnej lekcji doszłoby 175 powtórzeń. Ciekawe, czy to coś da. Od jutra chyba zacznę notować liczbę powtórzeń i liczbę błędów. Nie może być tak, żeby jakieś misie tak się opierały.

A w domu futerał ze smyczkiem oczywiście obnoszony przez Emisia z pełną pompą, znalazł mu miejsce w szafce tuż koło swojego łóżka i jeszcze przed zaśnięciem sprawdzał, czy na pewno tam jest. Był. No i parę ćwiczeń ze smyczkiem z własnej inicjatywy (po lekturze SUzuki Xchange zdecydowałam sie pozostawić wolny dostęp do instrumentu, kontrolując jedynie sposób jego wykorzystania). Adelcia oczywiście również bardzo, bardzo chce próbowac. Na razie nie daję jej świeżej zdobyczy Emisia (moze jutro po kryjomu, jak będzie w przedszkolu :-)

Jutro Emiś będzie miał szalony dzień, bo po przedszkolu uroczysty Dzień Babci i Dziadka w przedszkolu, połączony z balem przebierańców - więc fura emocji i nie wiem, czy na skrzypce jeszcze znajdzie siłę i czas, choć postaramy się zrobić choć coś malutkiego.

Brak komentarzy: